Forum D&D

Nie jesteś zalogowany na forum.

#1 2015-05-17 21:30:45

WKT
Karczmarz
Dołączył: 2015-05-17
Liczba postów: 162
Gadu Gadu: 6209585
Windows 7Opera 29.0.1795.47

Dziennik Algoranda - materiały 2

Wykręt:
Księga – na okładce znajduje się trójkąt równoboczny.

„Oto ja, Algarond, mag renegat, członek Trójcy, władca Anomalii, sługa jedynej słusznej idei. Oto mój początek.

Nie pamiętam, ile czasu minęło, od kiedy (jeszcze jako mag drugiego stopnia) zostałem wysłany jako dowódca drużyny mającej zabić potężnego czarownika – psiona imieniem Sanguis.
Jako, że Sanguis znajdował się na szczycie naszej listy poszukiwanych, wkroczyliśmy do jego tajnej siedziby w Lesie Arch, gdy tylko ją zlokalizowaliśmy.
Nie było żadnego rozpoznania, przez co straciliśmy dwóch utalentowanych magów, w tym jednego trzeciego stopnia.
Sanguis okazał się trudnym przeciwnikiem. Jego moc przekroczyła nasze oczekiwania – jeden mój człowiek oszalał i trzeba było go wyeliminować. Ja sam poniosłem poważne szkody, tuż za nim zabiłem Sanguisa, ten przeniósł we mnie cząstkę swojego umysłu.
Niestety, gdy się zorientowałem, było już za późno – zdołałem zablokować wpływ Sanguisa, ale nie wiedziałem już, które myśli były moje, a które jego.
Moje spaczenie spowodowało, że każdą rzecz poddawałem w wątpliwość, szczególnie zasady którymi kierowałem się całe życie. Oczywiście, chciałem czynić dobro i zwalczać zło (podobno sam Sanguis miał taką ideologię, jednak podobnie jak ja wtedy, uważał, że cel uświęca środki).
Wszystko to spowodowało, że odwróciłem się od swojego zakonu. Od tej pory działałem na własną rękę, poszukiwany przez innych magów.
Udałem się w góry z zamiarem życia jako pustelnik, jednak podczas mojej wędrówki doznałem olśnienia.
Przecież zło da się zniszczyć definitywnie, niszcząc jego źródło.
Kamień Niezgody.
Miałem więc nowy cel w życiu, który nieco uspokoił mój mętlik w głowie. Odkąd Sanguis zaraził mnie cząstką swojej świadomości, otrzymałem nową domenę – wieszczenie – które mogłem teraz wykorzystać na poszukiwanie sposobu zniszczenie Kamienia.
W ciągu dwóch lat stałem się prawdziwym specem od magii i jej genezy. Postanowiłem połączyć cztery elementy: magię, jako efekt „życia” Kamienia, smoczą krew (mistyczną siłę nie pochodzącą od Kamienia), Kryształowy Miecz Garetha, czyli najsilniejszy artefakt, oraz moje własne zło, gdyż zdawałem i zdaję sobie sprawę z tego, jaką osobą jestem, mimo, że dążę do czegoś lepszego dla mnie i dla świata.
Potrzebowałem również sojuszników – Re’Veil było w sam raz: mieli łatwy dostęp do Kamienia oraz jednoczył nas wspólny wróg – magowie.
Poprosiłem ich, by zrobili dywersję w Samphii, w szczególności przy siedzibie Gildii Trzech Słoń, a ja zakradłem się do kamienia… i zadałem cios, który odłamał niewielkie kawałek ponoć niezniszczalnego rdzenia.
Z miejsca w którym kamień został przerwany, uderzyła we mnie moc.

Wtedy usłyszałem słowa, które mną wstrząsnęły i których nigdy nie zapomnę: „Nie można zniszczyć zła, nie niszcząc dobra. Nie nadszedł jeszcze czas na ostateczne starcie tych dwóch sił. Możesz jednak wesprzeć dobro, zmniejszając chaos na świecie.”
Po tym się otrząsnąłem. Czy właśnie usłyszałem głos boga? Może to Kamień nim jest? Od tej chwili jednak wiedziałem, że na świecie istnieje jednak jakaś mistyczna siła, potężny byt, do którego być może naprawdę trafiają nasze dusze, gdy ciała umierają.
Zabrałem odłamany kawałek Kamienia i odszedłem, stawiając sobie nowy cel – zwalczanie chaosu.
Czym jednak jest chaos? Czy w ogóle da się go zniszczyć? Tak wynikało ze słów tajemniczej istoty.
Nie byłem jednak dość potężny. Nie miałem sprzymierzeńców, gdyż Re’Veil stało się nieufne, nie miałem złota i byłem poszukiwany przez magów.
Ufałem jednak swoim zdolnościom, poza tym wszystko się zmieniło, gdy odkryłem, że odłamany kawałek Kamienia ma magiczne właściwości. Potrafił zmieniać Anomalie! Po kilku miesiącach badań i treningu, mogłem je nawet przywoływać i kontrolować (może z wyjątkiem tych najsilniejszych). Dzięki temu udało mi się zdobyc w sposób magiczny kilku sprzymierzeńców, a także zesłałem na siebie czwartą już domenę – ograniczonej kontroli nad czasem (dzięki temu więcej moje ciało się nie starzało).
Na pamiątkę Sanguisa i tego co mi zrobił, odłamek Kamienia Niezgody nazwałem Sercem Sanguisa.
Uzbrojony w potężną moc władzy nad Anomaliami, moją własną magię, a także coraz liczniejszych sojuszników, udało mi się odnaleźć istotę, która świetnie nadawała się na mojego wspólnika.
Dael – rozbitek z innego świata o magii niezwykłej, tajemniczej i zarazem potężnej. Człowiek ten nie miał tak szlachetnych poglądów jak ja, jednak i jemu zależało na zmniejszeniu chaosu na świecie.
Tylko jak? Doszliśmy do wniosku, że musimy wprowadzić jedną, spójną i niepodważalną władzę na całym kontynencie. Nie mogła to być jednak tyrania, ani monarchia, gdyż władza tego rodzaju zawsze będzie miała swoją opozycję.
To musiało być coś, co przynajmniej teoretycznie mogło w przyszłości zdominować umysł i poglądy każdego – zdecydowaliśmy się na wprowadzenie nowej religii.
Zadanie nie było proste, ale w zanadrzu mieliśmy Serce Sanguisa no i niezwykłą magię Daela. Wywołałem Anomalię, która przywróciła z martwych człowieka imieniem Sammel, a Dael wykorzystał swoją moc, by nim manipulować. Nie przewidziałem jednak, że Sammel w efekcie ubocznym dostanie domenę pozwalającą władać duchami. Szybko odkrył, że jest magicznie sterowany, więc musieliśmy się przed nim ujawnić – na szczęście zgodził się z nami współpracować.
Nazwaliśmy się Trójcą.”

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot